Na pielgrzymce zdecydowanie to stężenie dobra, to życzenie dobra z głębi serca, rośnie. Choćby poprzez życzliwe zwroty „bracie, siostro”, uśmiech, nawet gdy już pierwszego dnia boli kolano i w domu dawno już nie mielibyśmy ochoty rozmawiać z kimkolwiek. To życzliwe podziękowanie gospodarzom za każdy skrawek ziemi, gdzie mogę rozbić swój namiot, choćby drugi dzień z rzędu był to po prostu piach. To właśnie błogosławienie! To błogosławienie dobrych ludzi, którzy co roku nas goszczą, tak jak mogą i tak jak potrafią. To wdzięczność i dla tych, którzy, tak jak wczoraj w Strzelcach podjęli się tego może po raz pierwszy. To też modlitwa i okazanie wdzięczności wszystkim, którzy za nas się modlą, naszym rodzinom i pielgrzymom duchowym.
Mówię o błogosławieństwie, bo to szczególne słowo, które Piotr otrzymał od Jezusa, o czym słuchaliśmy w dzisiejszej Ewangelii. To najlepsze, co mógł usłyszeć! Bo błogosławiony to szczęśliwy – jeżeli Jezus tak o mnie mówi, to czego chcieć więcej?! Co może być lepsze, nad to, żeby od Jezusa usłyszeć: Anno, Marku, Krzysztofie – jesteś błogosławiony!
Wczoraj przeżywaliście Mszę świętą w Głogowcu. Wczoraj było wiele rocznic ślubów, nawet spośród tutaj obecnych. Kiedy patrzę właśnie na twarze nowożeńców, często bije z nich szczęście, które zdaje się że większe być już nie może. Myślę jednak, nie umniejszając ślubnikom, że szczęście usłyszenia od Pana Boga – jesteś błogosławiony – powoduje jeszcze większą euforię, jeśli naprawdę uwierzy się w to i przyjmie te słowa do siebie.
Bo taki błogosławiony jest dzisiaj każdy z nas. I do każdego Jezus chce powiedzieć: „błogosławiony jesteś Tadeuszu, Krzysztofie, Tereso, Mario, Dominiko”, tak jak powiedział do Piotra.
Jestem błogosławiony, bo po 1) znam Jezusa. Może bardziej, a może mniej. Może na razie dopiero Go szukam, podjąłem pierwszy krok, a może mam tylko pragnienie żeby Go znaleźć. Jestem błogosławiony, bo już to we mnie jest, jest we mnie pragnienie Jezusa.
Jestem błogosławiony, bo po 2) wierzę w Niego. I to samo – choćby ta łaska wiary była malutka, choćby rodziły się wielkie wątpliwości – to już jest łaska, łaska do tego żeby poszukiwać.
Po 3) jestem błogosławiony, bo znam Jego Słowo. Właśnie Słowo dziś staje nam w centrum dnia. Słowo Boga, który błogosławi. Słowo, które daje nam nieustannie, cały czas. Ktoś mógłby zadać pytanie: jak tym Słowem żyć, skoro na co dzień pracuję, mam tyle obowiązków? Albo odwrotnie: jak Słowem Boga żyć, skoro choruję, skoro jestem bez sił i ledwo jako duchowy pielgrzym łączę się myślami?
Kiedy w parafii św. Wojciecha w Nasielsku, w której aktualnie posługuję, w zeszłą sobotę gościliśmy pielgrzymów z 32. Ełckiej PP na Jasną Górę, jako podziękowanie otrzymaliśmy oprócz plakietki przyjaciela pielgrzymki, książkę pt. „Miłość po błocie chodzi”. Opisuje ona postać bł. Marianny Biernackiej – kobiety, która podczas II wojny światowej oddała życie za swoją synową, znajdującą się w stanie błogosławionym.
W aktach z procesu beatyfikacyjnego zapisano słowa: „Bogactwem swego wnętrza oddziaływała na wszystkich. Wśród ludzi i w rodzinie wyróżniała się pogodą ducha, pobożnością i miłością, jaką żywiła do bliźniego. U podstaw takiego postępowania była ożywiona modlitwa codzienna. Każdego poranka intonowała Godzinki ku czci NMP. W ciągu dnia odmawiała Różaniec, obchodziła pierwsze piątki i soboty miesiąca”. To choćby w Godzinkach dobrze przeżytych, które na pielgrzymce codziennie śpiewamy, możemy uczyć się Boga – tam w swoim Słowie On także do nas mówi, bo przecież ile odwołań biblijnych możemy tam znaleźć. Bł. Mariannie towarzyszyła też popularna od XVI w. pieśń „Kto się w opiekę”, która jest przekładem Ps 91. To też Słowo, które towarzyszy pokoleniom Polaków. Słowo Boga, którym karmią się i z którego i my możemy wiele wynieść i umocnić naszą wiarę, a nawet pamiętać Słowo Boże i z głowy ratować się nim, zwłaszcza może wtedy, gdy czyhają na nas różne pokusy codziennego życia. Sięgajmy też do Księgi Życia, gdzie czeka na nas aktualne na dany dzień Słowo. Słuchajmy rozważań, czytajmy, żebyśmy mogli być w stałym kontakcie z Bogiem.
I ostatnia rzecz. Jestem błogosławiony, bo przyjmuję Boga w Eucharystii. Dziś dziękujemy szczególnie za ten dar, za dar kapłaństwa, za dar szafowania błogosławieństwem Bożym. Dziś my, neoprezbiterzy, chcemy naszą radością z bycia błogosławionymi, dzielić. I sami na koniec Mszy chcemy błogosławić – i wtedy siostro, bracie, poczuj szczególnie że Pan Jezus mówi do ciebie: błogosławiony jesteś… Że wspiera cię w twoich trudach, niesie z tobą twoje krzyże i jest z tobą w twoich radościach.
Po Komunii pomodlimy się piękną pieśnią – modlitwą, jednak chciałbym, aby jej słowa już teraz wybrzmiały z wdzięcznością w duchu za wszystkie łaski od Boga.
Pozwól, o Panie, słyszeć słowo Twe,
niechaj karmi moją duszę Święty Duch
i mnie rozpali.
Pozwól, o Panie, pokochać Twój głos,
razem zamieszkać, wielbić imię Twe,
niech nas prowadzi.
Rozpal mnie, Panie, pragnieniem Twym,
abym powierzone mi Słowo niósł
ubogim i grzesznym.
Najświętszy Boże, uwielbiamy Cię,
niepojęta Trójco, daj w Twym świetle żyć
na ziemi i w Niebie.