Siostry i Bracia,

 Ósmy dzień naszego pielgrzymowania skupia nas wokół tematu wyznawania naszej wiary czyli też świadectwa. Jeżeli jednak nie uznamy na początku, że to Chrystus jest na pierwszym miejscu, że to Chrystus jestem największym, to o żadnym świadectwie nie może być mowy. My też, często tak bardzo podobnie jak apostołowie, zajmujemy się sprawami i pytaniami kompletnie niepotrzebnymi.  Wolimy skupiać się na rzeczach całkowicie drugorzędnych, przy zapominaniu o istocie - nawet tutaj na pielgrzymce łatwo wpaść w ducha rywalizacji, choćby między grupami, między osobami z poszczególnych służb itd. Cały czas pulsuje w nas to pytanie, kto właściwie będzie (a może nawet JEST?) największy. Tylko, że tutaj kompletnie rozmija się wymiar świadectwa.

 Uznanie, że to ON JEST NAJWAŻNIEJSZY to początek autentycznego ogłoszenia Chrystusa. A bardzo trzeba, aby nasze wyznawanie wiary autentyczne, piękne i mądre. Chrystus potrzebuję dzisiaj Kościoła mądrego. Nie jest sztuką krzyczeć o Jezusie, bo tak zwana druga strona też krzyczy, tylko inne hasła. Sztuką jest pokazać, że chrześcijaństwo jest konkretną propozycją życia, że kto idzie za Chrystusem ten nie zawiedzie się na wieki.

Jak to czynić? Na pewno odrzucić siebie. Jeśli cokolwiek chcemy "ugrać" na Chrystusie to i tak przegramy. Słudzy nieużyteczni jesteśmy i wykonujemy to, co mamy wykonać. Kiedy idziemy wyznawać wiarę to Duch ma mówić przez nas, a nie my mamy głosić siebie. Inaczej będzie to autocelebracja. On jest pierwszy, my jesteśmy jego narzędziami. Benedykt XVI tuż po wyborze powiedział "pociesza mnie że Pan posługuje się również prostymi narzędziami". A kiedy kończył pontyfikat mówił do wiernych "teraz już jestem tylko pielgrzymem tak jak Wy". Odrzucić siebie ale i zostawić owoce Panu Bogu. Łatwo jest powiedzieć świadectwo w trakcie chociażby pielgrzymki, rekolekcji, kiedy jeszcze działają w nas emocje, ale o ile mocniejsze będzie takie świadectwo np. pół roku po rekolekcjach kiedy opadną emocje i będziemy już po wielu kryzysach, bo będziemy.

 Zobaczmy w pierwszym czytaniu - Mojżesz nie wprowadza Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Chociaż po ludzku może wydawałoby się, że miałby do tego prawo, że miałby prawo być tam właśnie największym. I ty i ja może też nie doprowadzimy kogoś do końca. Ale najważniejsze to pokazać dobrą drogę. A ktoś inny, również prowadzony przez Ducha doprowadzi do końca.

 Najważniejsze, żeby to Bóg został w tym uwielbiony!